Rozdziały
- Afryka - rowerem i nie tylko (32)
- Albania (4)
- Arabia Saudyjska (2)
- Bośnia (2)
- Budapeszt (1)
- Czarnogóra (6)
- Czym się da (3)
- Dziecko w podróży (12)
- Egipt (1)
- Grecja (6)
- Gruzja (16)
- Istambuł (5)
- Italia (6)
- Jordania (5)
- Kambodża (1)
- Laos (6)
- Litwa (1)
- Londyn (1)
- Łotwa (2)
- Macedonia Północna (3)
- Majorka i Minorka (4)
- Malezja (1)
- Malta (3)
- Maroko (6)
- Podróże małe i duże (113)
- Polska (8)
- Rumunia (3)
- Skandynawia (3)
- Skanseny (5)
- Tajlandia (11)
- Teneryfa i Fuertaventura (2)
- Tunezja (6)
- Z dziennika podróży... (32)
środa, 18 maja 2022
Pierwszy dzień w Ammannie
środa, 11 maja 2022
Jordania - pierwsze wrażenia
Zaczęła się moja fascynująca przygoda z Jordanią i już po kilku dniach wiem, że kocham ten kraj. Jest tak cudnie, miło i wspaniałe, że nie wiem, jak przyjdzie mi rozstać się z tym miejscem.
Przed przyjazdem tutaj, przyznaję, chwilę się zastanawiałam... Czy wypada, że kobieta, że sama, bo kraj arabski... Dziś stwierdzam, że była to najgłupiej stracona chwila.
Za mną Petra i pustynia Wadi Rum, obiad z Beduinami, Aqaba nad morzem Czerwonym i obecnie - Amman. Wszystko to na własną rękę, bez wspierania się lokalnymi wycieczkami, których cen nie udźwignęłyby me ramiona - wolę plecak. Bazuję na autobusach i ludziach, którzy chętnie zorganizują niewiaście, to czego jej potrzeba. A zawsze jest w okolicy jakiś wuj Ahmed, który jutro będzie przejazdem tu, czy tam i zapewne służy pomocą. Niewiarygodne, że w dzisiejszych czasach wciąż można spotkać takich ludzi...
A teraz przesłanie - jeśli ktoś się zastanawia, chciałby, ale się boi, waha, marudzi... Niech natychmiast przestanie i rusza w drogę!
Jordania czeka wraz z jej wspaniałymi mieszkańcami.
A co mogę powiedzieć po odwiedzeniu Petry? Ją trzeba zobaczyć! Niezależnie od tego, co "ludzie gadają"... Maruderzy zawsze się znajdą i zawsze będą zrzędzić :) Że turyści, że nachalni Arabowie, że dużo kilometrów, że gorąco... I co z tego? To jest PETRA!!
I choćby na czworakach, mogę tam znów popędzić choćby zaraz.
Gorąco? Było. Wysiłek? Spory. Tętno skoczyło do 162. Na dodatek ugryzł mnie wielbłąd (i zapewne nie był szczepiony). Nauczka pozostanie - niech ciocia Ania nie włazi więcej w stado wielbłądów, nie mizia za uchem i nie da się zwieść ich pięknym oczom. A tak na poważnie, to samochód zakopał się w piachu, zabuksował kołami i przestraszył biedne wielbłądzisko, które postanowiło przypieczętować zażyłość z ciocią i pozostawić na jej łokciu ślady swego uzębienia. 😁