czwartek, 12 grudnia 2013

Nie karmić hien!


Podróż z Cape Town wschodnim wybrzeżem Republiki Południowej Afryki tzw. Garden Route dostarcza wielu niezapomnianych wrażeń. 

Garden Route tak zwana Droga Ogrodów ciągnie się umownie od Mossel Bay do Storms River i zawdzięcza swą nazwę wiecznie zielonej, różnorodnej roślinności okalającej laguny i porozrzucane wzdłuż wybrzeża jeziora. Ze względu na dużą przestępczość ludzie nie są tu aż tak przyjaźnie nastawieni do obcych, jak na zachodnim wybrzeżu RPA, ale i tu można spotkać pomocne, „bratnie dusze”.

Minąwszy tereny winnic w Stellenbosh i Swellendam, krainę strusi w okolicach Oudtshoorn, linię kolei parowej z George do Knysna, resztki afrykańskiej dżungli w drodze do Porth Elizabeth, Durban leżący niedaleko od przyjaznych terenów KwaZulu-Natal, docieramy do Nelspruit – stolicy dawnego Transwalu.  Stąd najczęściej wyrusza się na safari do Parku Narodowego Krugera. Nasze podróże mają zazwyczaj dość ograniczony budżet, więc udział w zorganizowanym safari, przez kilka dni pozostaje w kwestii marzeń. Marzenia mają jednak to do siebie, że się spełniają, więc po „rozpytaniu” chyba wszystkich dobrze poinformowanych ludzi w mieście, udaje nam się za niewielką kwotę wynająć przewodnika z rozklekotanym samochodem. Niki – jak każe się określać nasz „wybawca” od razu podkreśla, że będzie nam gotować. Gotować?! Spoko! Żaden problem! Od początku podróży robimy to we własnym zakresie i z głodu nie umarliśmy. W końcu mamy do dyspozycji starą kratkę po grillu, kocherek, menażkę i metalowe kubki!

Jadąc do parku czuję się, jak „zdobywca”. Po drodze kupujemy na straganie zapas mięsa, który ma nam starczyć na kolejne dni. Kawał jest spory, sprzedawca nie chce sprzedać mniejszej porcji, a my nie mamy lodówki. Niki uspokaja, że zna się na przechowywaniu mięsiwa! W istocie! Już niedługo cienkie plastry dyndają „na pace” auta, susząc się w słońcu. Nie wygląda to apetycznie, ale, jak powiedział kiedyś znajomy misjonarz „w Afryce się nie grymasi!”

Park Narodowy Krugera został założony w 1898 roku przez Paula Krügera. Zajmuje powierzchnię ponad 2 mln ha i ma 60 km szerokości oraz 350 km długości. Przez park przepływają liczne rzeki takie jak: Sabie, Limpopo oraz Letaba.
Paulus Krüger (1825-1904)  nazywany też Oom Paul - wujkiem Paulem był burskim politykiem i liderem oporu Burów przeciwko Brytyjczykom. Był również prezydentem Transwalu.

W parku Krugera rozbijamy obóz. Pachnie Afryką… Nasz „gospodarz” rozpala ogień. Ustawiamy murek, by zainstalować wysłużoną kratkę i zrobić braai, czyli podpiec mięso. Niki jest małomówny i zamknięty w sobie. Na wszelkie pytania odpowiada krótko „Yes” lub „No”.

Jest pięknie! Cudownie! Siedzimy wokół ogniska, zajadamy skwierczące kawałki mięsa, zagryzając ananasem. Nasz „gospodarz” postanawia wypróbować kocherek i przyrządzić herbatę. Wraz z zachodem słońca u płotu oddzielającego obozowisko od dzikich zwierząt, gromadzą się hieny. Ich chichot zagłusza cykady, ale robi niesamowite wrażenie. Początkowo dziwi nas, że podchodzą tak blisko, ogrodzenia pod napięciem elektrycznym, ale już wkrótce, naszym oczom ukazuje się niemiecka wycieczka przerzucająca przezeń resztki z kolacji. Co to ma być?! Zoo?! Tyle, że my w klatce, a one na wolności? Czyżby safari dnia następnego też miało wyglądać podobnie? Sznur lwów biegnących za samochodami, bo ktoś wyrzuca resztki? Miało być dziko! Natura, tropienie zwierząt, czatowanie z aparatem! I co? Niki uspokaja, że będzie dobrze!