czwartek, 23 stycznia 2014

Za posko-gruzińską przyjaźń


Gruzja 2014.

Początki

Kutaisi. Katedra Bagrati.

Tani przelot Wizzair sprawia, iż przygodę rozpoczynamy od Kutaisi – drugiego, co do wielkości (po Tbilisi) miasta Gruzji.
Pierwszy nocleg spędzamy w gościnnym domu Łaho na przedmieściach. Kupiwszy w przydrożnej piekarni wielki bochen chleba oraz tuż obok, kawałek miejscowego sera, trafiamy wprost na powitalną kolację. Mimo późnej pory, żona gospodarza nakrywa do stołu i częstuje nas czym chata bogata. Pojawia się zagryzka z kawałków słoniny, pieczona kura, cebula, sery, fasola i rozmaite sosy.
Poznajemy całą obudzoną rodzinę – synów, synowe i ich małe dzieci. Wszyscy wznoszą obowiązkowe toasty wyrabianym przez Łacho winem – za polsko-gruzińską przyjaźń, pomyślność i szczęście… Wina jest tyle, że brakuje powodów do toastów, więc znów trzeba za polsko-gruzińską przyjaźń… J Krzysiek otrzymuje gruzińskie imię Kristebore, co też można uczcić toastem ;)

Maja, choć przyzwyczajona do odmienności kultur, nie może się nadziwić tak gościnnemu przyjęciu. Szczerze mówiąc, nam też robi się ciepło na sercu, że ludzie, których widzimy po raz pierwszy życiu, traktują nas, jak swoich bliskich. Niesamowite uczucie…


W nocy jest tak zimno, że gdyby nie niezawodne śpiwory Fiorda Nansena, chyba byśmy przymarzli do tapczanu.


Kutaisi na pierwszy rzut oka wydaję się nieciekawe, ale ze względu na swe położenie nad rzeką Roni, oraz różnicę wzniesień poszczególnych jego części, ma w sobie pewien urok. Szczególnie „widowiskowo” prezentuje się targowisko w starej części miasta, które łączy w sobie nutkę arabskiej egzotyki i „swojskich” klimatów z czasów PRL-u.


Minąwszy targ i rzekę kierujemy się w stronę największej w Kutaisi sakralnej budowli – katedry Zaśnięcia Bogurodzicy. Leży ona na wzgórzu i jest widoczna z kilku miejsc w mieście, najładniej z placu Dawida przy teatrze. Potocznie katedra nazywana jest Bagrami od imienia króla Bagrata III - za panowania, którego postała (na początku XI wieku). Ze względu na swoje strategiczne położenie świątynia była celem rozmaitych ataków, a w XVII wieku została wysadzona w powietrze przez wojska osmańskie. Od tego czasu, aż do połowy XX stulecia, kiedy podjęto pierwsze prace renowacyjne, pozostała ruiną. W 1994 r. została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale prowadzone przebudowy i dobudowy stanowią wśród znawców ochrony zabytków, temat kontrowersyjny.


Pierwszy dzień przygody z Gruzją pozostaje pod znakiem świątyń. Prosto z Bagrati postanawiamy ruszyć do monastyru w Gelati, leżącego ok. 6 km od Kutaisi. Najpierw jednak krótka przerwa w Coffee Bar, w parku nieopodal teatru. Herbata kosztuje 1 LAR, kawa jest niewiele droższa. Do tego smaczne pączki z jabłkiem po pół LAR-a (1 LAR = ok.1,75 PLN) Mimo różnych informacji krążących w internecie, już wiemy, że koszty utrzymania są tu niższe niż w Polsce, co przyjmujemy z radością.

Maja rośnie nam w oczach, o czym świadczy brak najmniejszego marudzenia! Jesteśmy zdziwieni, bo od rana, nie pada ani jedno pytanie w stylu: „Daleko jeszcze?”, „A po co tam idziemy?” „Wracamy już?” i tym podobne przyprawiające o nerwicę wszystkich rodziców podróżujących ze swymi pociechami. J

Monastyr Gelati i wędrówkę torami do Mocameta pozostawiam na kolejny wpis.