sobota, 20 września 2025

Londyn - Tower Bridge i Notthing Hill - czyli jak spędzić dzień w oczekiwaniu na samolot


 Londyn nie jest dziś moją destynacją, ale mam do dyspozycji cały dzień, gdyż dopiero jutro odlatuje samolot, na jaki czekam. Czasami lecąc w wymarzone miejsce, o wiele taniej jest podróżować z przesiadkami, które wiążą się z dobowymi przestojami. Tak też było i tym razem. Zatem ruszam. W pierwszej kolejności Tower Bridge, który wreszcie chcę zobaczyć w pełnym słońcu. Nie wiem czemu, ale bardzo lubię tę budowlę, chociaż wcale nie mam słabości do mostów. 

Tower Bridge to nie tylko symbol Londynu, ale także świadectwo ambicji i odwagi epoki wiktoriańskiej. Pod koniec XIX wieku Londyn przeżywał gwałtowny rozwój portu i handlu. Miasto potrzebowało nowego mostu w okolicach Tower of London, który ułatwiłby ruch pieszy i kołowy, a jednocześnie nie blokował żeglugi po Tamizie. W 1884 roku architekt Sir Horace Jones i inżynier Sir John Wolfe Barry przedstawili projekt, który rozwiązał problem w genialny sposób. Budowę rozpoczęto w 1886 roku i trwała osiem lat, angażując około 432 robotników. Do wzniesienia potężnych filarów użyto ponad 11 000 ton stali, którą następnie obłożono eleganckim kamieniem z Kornwalii i granitem z Portland – to właśnie nadało mostowi charakterystyczny neogotycki wygląd, harmonizujący z pobliską średniowieczną Tower of London. Kiedy Tower Bridge został uroczyście otwarty 30 czerwca 1894 roku przez księcia Walii (późniejszego króla Edwarda VII) i księżną Aleksandrę, był jednym z najnowocześniejszych mostów świata. Centralne przęsła mostu są zwodzone – potężne, hydraulicznie napędzane mechanizmy potrafią unieść je do kąta 86 stopni w ciągu zaledwie kilku minut, umożliwiając przepłynięcie największym statkom. Dziś system hydrauliczny działa elektrycznie, ale oryginalne maszynerie można wciąż oglądać w specjalnej sali maszyn. Dla mnie Tower Bridge jest cudem architektury i inżynierii: łączy w sobie siłę, lekkość, precyzję i bajkową urodę.





Nigdy dotąd nie byłam w słynnym londyńskim Notting Hill, dlatego w końcu postanowiłam odwiedzić to miejsce. Wąskie uliczki zdobią pastelowe domy – błękity, róże, żółcie i zielenie tworzą radosną mozaikę, która natychmiast poprawia nastrój. Po za tym odbywa się tu słynny Portobello Road Market, gdzie można znaleźć wszystko: antyki, chińskie pamiątki, rękodzieło, płyty winylowe, egzotyczne jedzenie i kwiaty. Nawet, gdy nie mamy miejsca w bagażu, warto się skusić, by przejść się po bazarze. Oczywiście nie można pominąć kultowej księgarni z filmu „Notting Hill”. Filmowa „Travel Bookshop” wciąż kusi ciepłą atmosferą i półkami pełnymi skarbów. Wchodząc do środka, łatwo przypomnieć sobie sceny z Hugh Grantem i Julią Roberts.