sobota, 29 listopada 2025

Laponia w styczniu - z Luleå przez Haparandę i Tornio aż do Kemi

Wyruszyłam w podróż z Luleå do Haparandy późnym wieczorem, kiedy nad Norrbottenem unosiło się mleczne, arktyczne światło i trudno było odróżnić zmierzch od nocy. Pociąg sunął cicho przez lasy i mokradła, mijając jeziora i czerwone, szwedzkie domki przycupnięte na pustkowiu. Z każdym kilometrem teren stawał się coraz bardziej płaski, a dwujęzyczne tablice sugerowały, że zbliżam się do granicy. Kiedy wysiadłam na dworcu w Haparandzie, powitał mnie chłodny wiatr i ta charakterystyczna, północna cisza, w której wydaje się, że słychać echo własnych kroków.




Z dworca ruszyłam pieszo w stronę rzeki granicznej Tornionjoki. Most między Haparandą a Tornio wygląda skromnie, ale spacer nim ma w sobie coś symbolicznego - idę przed siebie i w jednej chwili przechodzę ze Szwecji do Finlandii. Rzeka przepływa szeroko i spokojnie, jakby pilnowała tej granicy od zawsze, a ja obserwuję jak w jej wodach odbija się niebo i światła obu miast. Po drugiej stronie  — Finlandia wita mnie godziną do przodu i ciepłym światłem ulic w Tornio. Z pomocą nawigacji odnajduję miejsce na nocleg, potem jeszcze sklep, by kupić coś na kolację i mogę zaszyć się w śpiworze ciepłego pokoju.




Centrum Tornio jest niewielkie, ale uporządkowane i pełne jasnych kolorów. Spaceruję między kawiarniami i sklepami. Jest spokojne, nie widać pośpiechu — jakby życie płynęło wolniej, niż gdzie indziej. Ludzi, jak na lekarstwo, a w sklepach spożywczych można zauważyć, że trafiłam do Krainy Muminków, gdyż wszędzie widzę związane z nimi gadżety. Udaję się na dworzec autobusowy, by dowiedzieć się, że najbliższy autobus do Kemi nie odjeżdża z dworca, tylko z przystanku w mieście.  Wracam do centrum i wedle wskazówek pozyskanych na dworcu, odnajduję przystanek. Brak rozkładu jazdy i położenie przystanku powodują, iż przez dłuższą chwilę oczekiwania, powątpiewam, że odjadę stąd do Kemi. W końcu autobus jednak nadjeżdża, a ja ruszam wreszcie do Kemi, by odwiedzić słynny lodowy zamek.


 

 


Droga do Kemi biegnie wzdłuż Zatoki Botnickiej, wśród lasów i otwartych przestrzeni, a gdy docieram na miejsce, od razu wiem, że jestem w mieście lodu. Wieje silny wiatr, zawiewa zmrożonym śniegiem, chwilami aż trudno utrzymać się na nogach.


Kemi słynie ze swojego śnieżnego zamku, który każdej zimy powstaje od nowa — jak zmieniająca się instalacja artystyczna wyrzeźbiona z mrozu. Wchodząc do środka, zanurzam się w świat lodowych korytarzy, rzeźb, kaplicy i restauracji, gdzie nawet stoły i krzesła są zrobione z lodu, a siedzenia przykryte są skórami reniferów. To miejsce wygląda jak z baśni o Królowej Śniegu.  






 

Pierwszy Snow Castle powstał w 1996 roku, jako projekt łączący turystykę, sztukę i fińskie mistrzostwo w pracy ze śniegiem i lodem. Był wtedy ogromnym eksperymentem — nikt nie przypuszczał, że stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych zimowych atrakcji Europy. Z roku na rok konstrukcje stawały się coraz bardziej skomplikowane: labirynty, kaplice, bramy, sale balowe i monumentalne rzeźby tworzone przez artystów z całego świata. W najlepszych sezonach zamek zajmował powierzchnię kilku tysięcy metrów kwadratowych i potrafił zadziwić nawet tych, którzy widzieli go wielokrotnie. Kiedy weszłam do środka, znalazłam się w świecie zamarzniętego światła. Śnieżne ściany tłumiły dźwięki, a lód odbijał błękitne i fioletowe refleksy. Dominowały nordyckie legendy i abstrakcyjne geometryczne formy. Rzeźby były wykonane z taką precyzją, że trudno było uwierzyć, iż przetrwają jedynie przez kilka zimowych miesięcy.

W obrębie kompleksu znajduje się hotel, restauracja i sklep z pamiątkami, w którym można znaleźć wszystko: od rękodzieła inspirowanego Laponią, przez biżuterię z motywami śniegu, po małe figurki "lodowych" zwierząt.  Kompleks Snow Castle obejmuje również strefę zabaw dla dzieci, lodowe zjeżdżalnie, instalacje świetlne oraz tarasy widokowe, z których widać rozległe, zimowe wybrzeże Kemi. Całość działa jak zimowe miasteczko, w którym każdy, niezależnie od wieku, może znaleźć coś dla siebie.