czwartek, 19 września 2024

Budva i jej malownicze okolice

Z Podgoricy jadę autobusem do Budvy - nadmorskiego kurortu z przepięknym starym miastem i fortem, z którego rozciąga się niesamowity widok na okolicę. Zresztą już podczas przejazdu, moim oczom ukazują się widoki niczym na wybrzeżu Amalfi we Włoszech. Od strony lądu Budva otoczona jest górami przez które wiedzie droga nad morze. Budva, oprócz przepięknych widoków ma wiele do zaoferowania. Miłośnicy dawnej architektury, na pewno zatracą się w wąskich uliczkach starego miasta i z przyjemnością zwiedzą usytuowaną w nim Cytadelę, której początki sięgają V wieku p.n.e. Amatorzy sztuki sakralnej odnajdą chwile wytchnienia w kościółkach i cerkwiach, które także znajdują się na starówce. Ci, którym bliżej do natury i pieszych szlaków widokowych, koniecznie muszą wybrać się na ruiny pobliskiego fortu, oraz na wyspę świętego Mikołaja, do której można popłynąć z portu jachtowego. W odległości około 1,5 godziny marszu od Budvy leży też znana z pocztówek wyspa celebrytów Sveti Stefan, połączona z lądem kamienną groblą. Zwykłym zjadaczom chleba dostać się nań nie można, ale spacer w jej okolice, gwarantuje piękne widoki. Można również wybrać się doń łódką, przy okazji rejsu na wyspę św. Mikołaja. 
















poniedziałek, 10 czerwca 2024

Podgorica - niewielka stolica nad rzeką Morača

 Jak zwykle kierunek wybieram przypadkowo, kierując się tanimi biletami lotniczymi. Traf pada na Czarnogórę. Lecę  tanią  linią  z Gdańska bezpośrednio do Podgoricy. Lot trwa dwie godziny. Wszystko idzie sprawnie. Zazwyczaj mam ze sobą tylko jeden bagaż podręczny, więc nie tracę czasu na nadawanie i odbieranie walizek. Podczas pierwszego wyjazdu, w styczniu, nie udaje mi się odwiedzić wszystkich zaplanowanych miejsc, dlatego w marcu decyduję się na "dogrywkę". Zarówno w styczniu, jak i w marcu, pogoda dopisuje, jest ciepło, słonecznie i przyjemnie. Bezpośrednio z lotniska do centrum miasta można pojechać taksówką. Stacja kolejowa o nazwie "Lotnisko" znajduje się w okolicy osiedla domków jednorodzinnych, w odległości około 1 km od lotniska. Stacja jest na tyle niepozorna, że na pierwszy rzut oka można jej nie zauważyć. Zresztą i dworzec główny w Podgoricy raczej nie rzuca się w oczy.


Podgorica nie ma zbyt dużo do zaoferowania turystom. Tak powtarzają przewodniki turystyczne. Myślę jednak, że aby wyrobić sobie zdanie o tym mieście, trzeba je po prostu odwiedzić. Podczas pierwszego pobytu w Podgoricy, właściwie zgadzam się z ogólną opinią, za drugim razem - podoba mi się bardziej, za trzecim - myślę, że jest urocza... Dużo zieleni, malownicze położenie, szlaki spacerowe wzdłuż rzeki, widowiskowe mosty i mostki i brak tego wiecznego zabiegania charakterystycznego dla innych europejskich stolic. 

Odwiedzając Podgoricę trzeba się wybrać do pięknego Soboru Zmartwychwstania Pańskiego, który wręcz przytłacza swą architekturą i bogatymi freskami. Tuż obok pomnik Nicola Tesli, człowieka - naukowca na wiele lat zapomnianego, który powoli wyłania się z cienia historii za sprawą samochodów Elona Muska. Po drodze mijamy przyjemne zakątki nad rzeką Morača oraz kilka innych pomników - w tym - Josipa Tito - przywódcy Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii oraz Aleksandra Puszkina - rosyjskiego pisarza z epoki romantyzmu. Można też odwiedzić słynną wieżę zegarową pochodzącą z XVII wieku. Wieża jest dość niepozorna, ale podobno mechanizm zegara został sprowadzony prosto z Włoch i przez wiele stuleci jego dźwięk rozbrzmiewał co pół godziny i roznosił się na wiele kilometrów. Ciekawostką jest fakt, że wieża przetrwała bombardowanie Podgoricy w czasie II wojny światowej.



 









piątek, 27 października 2023

Niezapomniana sobota w Bergen, Norwegia

 
Do Bergen przyjeżdżamy wieczornym lotem z Gdańska. Nie kupuję karty Bergen, która uprawnia do wielu zniżek, darmowych przejazdów komunikacją miejską i promową oraz do bezpłatnych wejść do większości atrakcji turystycznych. Nie będzie czasu na chodzenie po muzeach, czy jazdę po okolicy, a cena karty nie zniweluje opłat, które poniesiemy podczas pobytu w Bergen. Plan podróży opracowałam dość szczegółowo, a mając do dyspozycji, praktycznie tylko sobotę, musimy się go trzymać. 
Z lotniska do centrum Bergen jedziemy pociągiem Bybanen za 40 koron od osoby. Przejazd zajmuje około 40 minut. Wysiadamy na ostatniej stacji w ścisłym centrum i udajemy się do uroczego, drewnianego hoteliku, który może poszczycić się XVI-wieczną architekturą. Mimo późnej pory decydujemy się jeszcze na spacer po nabrzeżu. Wieczór, jak na koniec października jest jeszcze dość ciepły i ze względu na pełnię, bardzo jasny. Wzrok przyciąga pięknie oświetlone, stare Brygen oraz wystawy sklepowe z norweskim rękodziełem. Zwłaszcza obok swetrów, nie potrafię przejść obojętnie. 
W hotelu jest czajnik i herbata, mamy też kanapki zrobione w domu, więc po powrocie do przytulnego pokoiku zjadamy kolację.






Rano, zrywamy się skoro świt i po pysznym śniadaniu serwowanym w hotelu, ruszamy. W pierwszej kolejności płyniemy na fiordy. Wykupiłam bilety na czterogodzinny rejs z Bergen do Mostraumen z firmą Rødne Fjord Cruise. Trasę tę pokonuje każdego dnia kilku armatorów, ale ceny są podobne i oscylują w granicach 700 NOK. Widoki są jednak tak przepiękne, że warte są wydania każdych pieniędzy. Początkowo decydujemy się na górny pokład, ale w połowie drogi, gdy z zimna przestajemy już odczuwać cokolwiek, postanawiam schronić się pod pokładem. Na statku można kupić ciepłe napoje oraz przekąski, ale jesteśmy zaopatrzone w termosy i własny prowiant. Herbata przyjemnie rozgrzewa, a za oknem wciąż piękne widoki. Co prawda nie tak rozległe, jak na górze, ale zawsze. 















Po zejściu ze statku, ruszamy na wzgórze Fløyen (399 m n.p.m.), górujące nad centrum Bergen. Można tu wjechać górską kolejką lub wejść szlakiem pieszym. Ze względu na ograniczenia czasowe, wybieramy kolejkę. Ze wzgórza rozciąga się niesamowita panorama na okolicę. Można stać i "gapić się" bez końca. Na wzgórzu jest także ogród Troli i drewniane domeczki dla kóz, które pasą się tu do woli, stanowiąc dodatkową atrakcję.








 







Po południu, po szybkim kubku Knora w hotelowym pokoiku, idziemy na spacer po nabrzeżach. Na koniec zostawiamy sobie bajkowe Bryggen.

Bryggen to po norwesku Nabrzeże i jednocześnie nazwa starej części Bergen, gdzie drewniana architektura hanzeatyckich budynków handlowych jest chyba w stanie urzec każdego. W XIV wieku Liga Hanzeatycka ustanowiła tu placówkę handlową, która zaczęła się rozwijać wraz z rozwojem miasta. Z czasem stała się ważnym centrum wymiany handlowej. Warto tu dodać, że Bryggen jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.