Do kamiennego miasta Vardzia docieramy podczas pobytu w Akhaitsikhe.
Nie wiem, czy wyglądamy na ludzi, którzy podróżują taksówkami,
czy też rak turystów o tej porze roku powoduje, iż przy dworcu marszrutek,
kierowcy TAXI „rzucają się” na nas niczym sępy na padlinę. Mam dość
natarczywości i historyjek w stylu: „Marszrutki uże nie budżet. Wam nada taxi.”
Marszrutka budjet wsjegda! A jak nie marszrutka, to jakaś
dobra dusza, która zechce zabrać plecakowicza z drogi.
Jedziemy. Marszrutką po 5 larów od osoby, a Maja gratis. Od
miasteczka Khertvisi kończy się główna droga i wjeżdżamy na podrzędną szosę
wiodącą doliną wzdłuż rzeki Mtkvari, pomiędzy widowiskowymi szczytami
dwutysięczników.
Tego dnia wreszcie wychodzi słońce! Na chwilę, ale jednak.
Marszrutka wlecze się i wlecze, zabierając pasażerów z każdej najmniejszej
wioseczki.
Wreszcie widać skalne miasto! Pionowa ściana z dziurami na
różnych wysokościach. Wysiadamy w szczerym polu. Żywej duszy na około.
Z dołu „podziurawiona ściana” prezentuje się dość
niepozornie, ale z każdym kolejnym krokiem widać więcej i więcej. System
tarasów kryje w sobie mnóstwo jaskiń, przejść, komnat i korytarzy. Wszystko
wykute w skałach, a do tego wspaniała panorama na pobliskie góry. Niezwykle
malownicze miejsce. Tylko toporne barierki obmalowane szarą olejną farbą zaniżają obraz piękna.
Każdy z nas upatruje sobie domostwo w innym stylu i na
innym piętrze. Oczyma wyobraźni widzę swoją jaskinię. Kilimy, haftowane obrazy,
świeczki… Są nawet wyżłobienia w ścianach na przywiązywanie uzdy dla konia.
Proszę bardzo! Nawet własna stajnia dla naszego Nogata! W sumie, to przez jakiś
czas moglibyśmy tutaj pomieszkać. Wszak w skalnym mieście jeszcze nigdy nie
zabawiliśmy na dłużej…
Piękne jest to, że w całej Vardzi jesteśmy zupełnie sami. Nie
słychać żadnych głosów, nawoływań, nie trzeba ustępować miejsca w wąziutkich
korytarzach. Nie do wiary! Latem przewijają się tędy tabuny turystów. Po raz
kolejny przekonuję się, że warto wybrać Gruzję na zimę.
Maja wspina się kamiennymi schodkami, jak koza. Mówi, że to
miejsce podoba jej się najbardziej ze wszystkich dotąd odwiedzonych. W istocie,
Vardzia jest takim miejscem, które zapewne urzeknie każdego dzieciaczka.
Vardzia leży na wysokości 1300 m n.p.m., a jaskinie ciągną
się na przestrzeni pół km i pokrywają 13 pięter! Została zbudowana przez króla Jerzego
III w XII wieku i posiadała 3000 jaskiń mogących pomieścić 50000 ludzi.
Punktem leżącym mniej więcej w połowie drogi wiodącej przez
kamienne miasto jest dzwonnica z XIII wieku i funkcjonująca do dziś cerkiew
Wniebowzięcia NMP z XII, gdzie zachowały się freski przedstawiające m.in.
królową Tamar – córkę wspomnianego króla Jerzego III.
Tamar (1160-1213) to postać, która zapisała się w historii
Gruzji, jako młoda, piękna i mądra władczyni. To za jej panowania w XII wieku
kraj stał się największą potęgą w historii swego istnienia. Podobno po śmierci
królowej, została ona pochowana w klasztorze Gelati, ale dokładne miejsce
pochówku, do dziś pozostaje tajemnicą. Tamar była wnuczką króla Dawida IV,
zwanego Budowniczym, który ufundował ów monastyr. Według legendy Tamar, jako
dziecko, przyjeżdżała do Vardzi z wujem na polowania i pewnego razu zgubiła
się. Miała wówczas wołać: Tu jestem wuju!, co w lokalnym języku brzmiało: „AK
var, dzia!” W ten sposób miejsce to uzyskało swą nazwę.
(Monumentalny pomnik królowej Tamar można zobaczyć w centrum
Akhaitsikhe, po przeciwnej stronie rzeki niż fort.)
Droga powrotna od cerkwi widzie kamiennymi schodkami w dół,
prowadząc przez liczne skalne tunele. I znowu atrakcja dla dzieci!
Opuszczając skalne miasto, kierujemy się główną drogą do
monastyru Vaniskvabebi datowanego na VIII wiek. Już z daleka widać wpisany w skały biały budyneczek
cerkwi oraz kolejne jaskinie. W marszu towarzyszy nam pop, który tu mieszka. Rozmawiamy o ascetycznym życiu, jakie wiedzie.
Do klasztoru trzeba się wspinać, ale od początku towarzyszą nam wspaniałe
widoki na okolicę, a energia nie opuszcza nawet Majki.
Mur obronny kompleksu pochodzi z XIII wieku. Wśród skał wije się podobny do Vardzi system skalnych labiryntów. Oprócz świątyni widocznej z dołu, na terenie monastyru znajduje się jeszcze jeden malutki kościółek.