sobota, 9 marca 2013

Pierogi

 Dziennik z podróży po Afryce. 

Zambia - cz.6

Livingstone. Jeden dzień do gwiazdki.

Jak na przerwę w podróży wstajemy bardzo wcześnie. Nasze organizmy przywykły do rowerowego rygoru, który łączy się, między innymi, z wczesnym chodzeniem spać i wczesnym wstawaniem. Funkcjonowanie od wschodu do zachodu słońca sprzyja podwyższeniu witalności, co przy dużym wysiłku fizycznym ma na człowieka ogromny wpływ. Tym samym wyzbywamy się potrzeby porannego leniuchowania.

Po przeliczeniu naszego podróżniczego budżetu, postanawiamy przeznaczyć jego część na skromne podarki dla ulicznych dzieci. W tym celu udajemy się do pękającego w szwach kolonialnego sklepu srogiego Hindusa i robimy zakupy. Hindus okazuje się srogi jedynie z wyglądu, gdyż udziela nam korzystnych rabatów. Kupujemy głównie artykuły spożywcze, które nadają się do spożycia bez uprzedniego przyrządzania, ale decydujemy się też na maleńkie zabaweczki. Dzieci wyciągają rączki.

Po śniadaniu idziemy na misję. Myjemy okna i lepimy pierogi na wigilię. Rosła murzynka będącą tu gospodynią przyrządza jakąś lokalną potrawę i nie spuszcza nas z oczu. Kiszoną kapustę zastępujemy zwykłą, którą uprzednio gotujemy i zasmażamy.

W południe przychodzi czas na Wodospady Wiktorii. Wreszcie! Na własne oczy zobaczę to miejsce i odznaczę je na mapie afrykańskiej przygody.