Gruzja 2014.
Początki
Kutaisi. Katedra Bagrati.
Tani przelot Wizzair sprawia, iż przygodę rozpoczynamy od
Kutaisi – drugiego, co do wielkości (po Tbilisi) miasta Gruzji.
Pierwszy nocleg spędzamy w gościnnym domu Łaho na
przedmieściach. Kupiwszy w przydrożnej piekarni wielki bochen chleba oraz tuż
obok, kawałek miejscowego sera, trafiamy wprost na powitalną kolację. Mimo
późnej pory, żona gospodarza nakrywa do stołu i częstuje nas czym chata
bogata. Pojawia się zagryzka z kawałków słoniny, pieczona kura, cebula,
sery, fasola i rozmaite sosy.
Poznajemy całą obudzoną rodzinę – synów, synowe i ich małe
dzieci. Wszyscy wznoszą obowiązkowe toasty wyrabianym przez Łacho winem – za
polsko-gruzińską przyjaźń, pomyślność i szczęście… Wina jest tyle, że brakuje
powodów do toastów, więc znów trzeba za polsko-gruzińską przyjaźń… J Krzysiek otrzymuje gruzińskie imię
Kristebore, co też można uczcić toastem ;)
Maja,
choć przyzwyczajona do odmienności kultur, nie może się nadziwić tak gościnnemu
przyjęciu. Szczerze mówiąc, nam też robi się ciepło na sercu, że ludzie,
których widzimy po raz pierwszy życiu, traktują nas, jak swoich bliskich. Niesamowite
uczucie…
W nocy
jest tak zimno, że gdyby nie niezawodne śpiwory Fiorda Nansena, chyba byśmy
przymarzli do tapczanu.
Kutaisi na pierwszy rzut oka wydaję się nieciekawe, ale ze
względu na swe położenie nad rzeką Roni, oraz różnicę wzniesień poszczególnych
jego części, ma w sobie pewien urok. Szczególnie „widowiskowo” prezentuje się
targowisko w starej części miasta, które łączy w sobie nutkę arabskiej egzotyki
i „swojskich” klimatów z czasów PRL-u.
Minąwszy targ i rzekę kierujemy się w stronę największej w
Kutaisi sakralnej budowli – katedry Zaśnięcia Bogurodzicy. Leży ona na wzgórzu
i jest widoczna z kilku miejsc w mieście, najładniej z placu Dawida przy
teatrze. Potocznie katedra nazywana jest Bagrami od imienia króla Bagrata III -
za panowania, którego postała (na początku XI wieku). Ze względu na swoje
strategiczne położenie świątynia była celem rozmaitych ataków, a w XVII wieku
została wysadzona w powietrze przez wojska osmańskie. Od tego czasu, aż do
połowy XX stulecia, kiedy podjęto pierwsze prace renowacyjne, pozostała ruiną.
W 1994 r. została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale
prowadzone przebudowy i dobudowy stanowią wśród znawców ochrony zabytków, temat
kontrowersyjny.
Pierwszy dzień przygody z Gruzją pozostaje pod znakiem świątyń.
Prosto z Bagrati postanawiamy ruszyć do monastyru w Gelati, leżącego ok. 6 km
od Kutaisi. Najpierw jednak krótka przerwa w Coffee Bar, w parku nieopodal
teatru. Herbata kosztuje 1 LAR, kawa jest niewiele droższa. Do tego smaczne
pączki z jabłkiem po pół LAR-a (1 LAR = ok.1,75 PLN) Mimo różnych informacji
krążących w internecie, już wiemy, że koszty utrzymania są tu niższe niż w
Polsce, co przyjmujemy z radością.
Maja rośnie nam w oczach, o czym świadczy brak najmniejszego
marudzenia! Jesteśmy zdziwieni, bo od rana, nie pada ani jedno pytanie w stylu:
„Daleko jeszcze?”, „A po co tam idziemy?” „Wracamy już?” i
tym podobne przyprawiające o nerwicę wszystkich rodziców podróżujących ze swymi
pociechami. J
Monastyr Gelati i wędrówkę torami do Mocameta pozostawiam na
kolejny wpis.