poniedziałek, 12 maja 2025

Greckie kontrasty: Kalamata i Kokkino Nero – czyli dwie twarze wypoczynku w Grecji lądowej

 Jeśli chodzi o plażowanie w Grecji lądowej, to szczególnie upodobałam sobie dwa miejsca, które – choć oddalone od siebie i zupełnie różne – zachwyciły mnie na swój własny sposób. Mowa o tętniącej życiem Kalamacie i spokojnym, niemal ukrytym Kokkino Nero. 

Kalamata leży nad morzem Jońskim, na południu Peloponezu i jest znana przede wszystkim z... oliwek. Tutejsze gaje oliwne ciągną się aż po horyzont, a lokalne oliwy to podobno absolutna poezja smaku.  Centrum Kalamaty to ulice pełne kawiarni, sklepów oraz urocze place, gdzie mieszkańcy godzinami piją kawę, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Do tego port i długa, zadbana promenada nad samym morzem – idealna na wieczorne spacery. Pełno tu tawern z muzyką na żywo, które obowiązkowo serwują greckie souflaki. Oczywiście i tu możemy liczyć na błogi spokój, o ile wybierzemy się po sezonie turystycznym.




Kilkaset kilometrów dalej, na wschodnim wybrzeżu Grecji, odkryłam Kokkino Nero – malutką, spokojną miejscowość u stóp gór Ossa. Jej nazwa oznacza „Czerwona Woda” – i rzeczywiście, tutejsze źródła mineralne barwią skały na rdzawy kolor. Legenda mówi, że woda ma właściwości lecznicze – i trudno w to nie wierzyć, gdy zanurzasz się w naturalnych basenach w cieniu drzew, słuchając szumu górskiego potoku. Kokkino Nero to miejsce idealne dla tych, którzy chcą uciec od tłumów i wyciszyć się wśród natury. Plaże są tu kameralne, z krystalicznie czystą wodą i widokiem na bezkresne Morze Egejskie. A wieczorem tylko cykady i szum fal.

W porównaniu do Kalamaty, Kokkino Nero wydaje się niemal uśpione. Zero pośpiechu, mało turystów, kontakt z lokalną kulturą na wyciągnięcie ręki. Spacer po wiosce, rozmowa z właścicielem tawerny, który sam łowi ryby i herbata wypita z widokiem na góry – to właśnie esencja tego miejsca.