sobota, 19 października 2013

Mobilny maluch




Trochę tęsknię za czasem, gdy Maja była jeszcze w powijakach. Nie żeby brakowało mi nieprzespanych nocy, pieluch, karmienia na żądanie, czy wszystkich innych „uroków” macierzyństwa związanych z pierwszymi dwunastoma miesiącami rozwoju malucha. Mam na myśli fakt przemieszczania, który w owym czasie nie stanowił żadnego problemu. Maluszek ulokowany w nosidełkach, na karku tatusia czy rykszy mógł uczestniczyć we wszelkich rajdach, wypadach, czy turystyce górskiej bez opóźniania tempa. No, może z częstszymi przerwami na karmienie, wymianę pieluchy, czy drzemkę.
Piesze czy rowerowe podróże z latoroślą w wieku dziesięciu wiosen, wbrew pozorom, wymagają większego przygotowania logistycznego. Dziesięciolatek ma własne możliwości marszu, czy pedałowania, do których człowiek musi się dostosować. Przez to dzienny limit kilometrów musi być o wiele krótszy, więc tym samym, skraca się dystans między położeniem noclegów, możliwości czasowe ewentualnego zwiedzania czy poznawania okolicy…