Zaledwie pół godziny pociągiem od zgiełku Rygi leży miejsce, które zachwyciło mnie swoim spokojem, stylem i nadmorskim urokiem. Majori, centralna część słynnego kurortu Jurmała, to jakby przeniesienie się w czasie – do epoki letniskowych sukien, wiktoriańskich werand i spacerów przy szumie morza. To, co najbardziej rzuca się w oczy po wyjściu z pociągu, to drewniana architektura – eleganckie, często pastelowe wille z przełomu XIX i XX wieku, które zachowały się w doskonałym stanie. Ich kunsztowne zdobienia, werandy z ażurowymi balustradami i misterne okiennice sprawiają wrażenie, jakby całe Majori było jednym wielkim muzeum pod gołym niebem. Każdy budynek opowiada swoją historię – o dawnych sanatoriach, letniskach arystokratów, o artystach i kuracjuszach, którzy od dziesięcioleci wracają tu po ciszę i słońce i odpoczynek.
Nie sposób pisać o Majori i nie wspomnieć o tym, co przyciąga tu turystów od ponad stu lat, czyli o plaży. Ta w Majori uchodzi za jedną z najpiękniejszych na całym łotewskim wybrzeżu. Szeroka, piaszczysta, z miękkim, jasnym piaskiem i łagodnym zejściem do morza – idealna zarówno na letnie kąpiele, jak i długie, pozasezonowe spacery. Można iść bez celu przez wiele kilometrów – aż po sąsiednie dzielnice Jurmały. Nie brakuje też wygodnych zejść, drewnianych platform i miejsc do odpoczynku.
Kolejnego dnia mojej wyprawy po Łotwie odwiedzam Saulkrasti, które po po sezonie jest niemal puste. Wiatr wieje od morza, piasek skrzypi pod stopami, a fale rozbijają się o brzeg. To idealny czas dla tych, którzy szukają kontaktu z naturą, samotności lub przestrzeni do refleksji. Jedną z największych atrakcji Saulkrasti, niezależnie od pory roku, jest Saules taka – Słoneczna Ścieżka. To drewniana trasa prowadząca przez lasy i wydmy wzdłuż brzegu morza, oferująca zapierające dech w piersiach widoki.
Po sezonie nie trzeba się przeciskać w tłumie. Można usiąść na jednej z ławek i patrzeć, jak światło zmienia kolor plaży, drzew i fal. Są szumiące sosny, zapach mokrego mchu i ślady dzikich zwierząt na piasku. Można zabrać ze sobą termos z herbatą i napawać się przysłowiowym wiatrem we włosach.
W pobliżu plaży, zwłaszcza przy ujściu rzeki Inčupe, można dostrzec niewielkie łódki rybackie, kołyszące się spokojnie na wodzie lub stojące na piasku, wyciągnięte na brzeg. Nadają one miejscu kameralny, niemal pocztówkowy klimat. Szczególną atrakcją są meandry rzeki – wijącej się wśród traw i wydm, z malowniczymi zakolami i niewielkimi mostkami. Spacer wzdłuż tych zakrętów, przez lasy i ścieżki prowadzące do punktów widokowych (jak słynna „Biała Wydma” – Balta kāpa), pozwala zanurzyć się w krajobrazach, które zachwycają swoją dzikością i harmonią z naturą.
Saulkrasti to miejsce, gdzie cisza, szum fal i malownicze pejzaże łączą się w jedno – idealne zarówno na odpoczynek, jak i na twórczą inspirację. Zaznaczam, że odwiedziłam to miejsce jesienią. W szczycie sezonu, gdy na plaże wylegają tabuny turystów, odczucia mogą być pewnie zupełnie inne. Do Saulkrasti również przyjechałam pociągiem z Rygi. Podróż trwała około godziny i kosztowała 2,50 euro.