sobota, 23 listopada 2013

Kobieta pracująca ;)

Czasem się zastanawiam, co by było, gdybyśmy swego czasu nie rzucili „zwykłej” (w sensie etatowej) pracy i nie wyjechali na pierwszą daleką włóczęgę w nieznane? Ciekawe, czy zew przygody był w nas, czy też my wyruszyliśmy po niego? Prawda jest taka, że po powrocie z sześciomiesięcznej rowerowej podróży przez Afrykę, już nigdy nic nie było takie same. Założę się, że każdy, kto chociaż raz ruszył gdzieś przed siebie i na nieco dłużej „wsiąkł” w życie uzależnione od wschodu do zachodu słońca, od przypływu i odpływu, w życie bez zegarka i Facebooka, to nie może już przystosować się do „normalności”. Zew przygody woła! Wspaniałe jest to, że każda taka włóczęga z dnia na dzień jest okazją do poznawania nie tylko ludzi wokół, ale przede wszystkim samego siebie. Największym darem jest jednak znalezienie drugiej osoby, z którą można dzielić trudy podróży zawsze i wszędzie, niezależnie od trudu, wysiłku i wyrzeczeń, jakie przy takich okazjach, trzeba często ponosić.
Rzucając cieplutką posadkę, z myślą, by żyć chwilą, trzeba też uzmysłowić sobie, że na swoje utrzymanie trzeba będzie jednak jakoś zarobić. Dobrze wówczas schować do kieszenie aspiracje zawodowe i łapać się wszystkiego, co przynoszą realia. „Wszystkiego” w granicach własnego morale i przekonań, jakie nosimy w sercu, ma się rozumieć. J Warto jednak, bo życie przynosi niespodzianki, których nie można przewidzieć.

Nigdy nie śniło mi się, że w wieku trzydziestu lat i w ósmym tygodniu ciąży zostanę… AKTORKĄ. J Krzysiek też nie przewidywał „etatu” w na planach filmowych, a jednak STAŁO SIĘ. J Przez dziesięć miesięcy pracowaliśmy, jako statyści w serialach i filmach kręconych na potrzeby rozmaitych stacji telewizyjnych w Tajlandii. Czasem były to tylko migawki z naszym udziałem, reklamówki, a czasem role mówione w kilkuodcinkowych serialach. I tak byłam nawet bogatą żoną Taja, którą niestety w końcu zamordował... :)
W owym czasie w Tajlandii kręcono także sceny do światowych produkcji „Beally of the beast” z Stevenem Seagalem, „Synowie wiatru” z Burtem Kwoukiem, czy „Dwaj bracia” z Bradem Pittem. Dacie wiarę, że rozmawialiśmy ze Stevenem?! Jest wielki, sympatyczny, dowcipny, uśmiechnięty i … mniej zarozumiały od swojego dublera.  













Po karierze filmowej w Bangkoku przyszła kolej na pracę w tajskiej szkole przy granicy z Kambodżą. Pierwszy kontrakt podpisałam na rok, ale wyobraźcie sobie, jak tam musiało być, skoro przez kolejne cztery lata, co roku go odnawiałam. J Myślę, że gdyby nie fakt, iż nie umiemy za długo posiedzieć na jednym miejscu, oraz to, że po tylu latach w tropikalnym klimacie, zaczęliśmy tęsknić do pór roku, bylibyśmy tam do dzisiaj. A może i nie? Czekały przecież na nas nowe wyzwania. J











Dlatego, jeśli źle sypiacie z powodu zastanawiania się, czy rzucić pracę, by ruszyć w świat, powiem krótko: RZUĆCIE I RUSZAJCIE! J Tego, co zobaczycie i przeżyjecie nie zastąpi Wam żadna, nawet najcieplejsza posadka z dobrą wypłatą. Że mieszkanie, dom i te sprawy? Znam takich, co sprzedali dom, by ruszyć w podróż dookoła świata. Jeszcze go nie objechali, bo na razie utknęli na Zanzibarze. Że dzieci i szkoła? Szkoły są wszędzie, dzieci szybko się uczą i jeszcze szybciej przystosowują do nowego. Że na starość emeryturki nie będzie? Hmm… Myślę, że tak, czy inaczej nie będzie, ale przy tym argumencie zawsze wspominam swojego świętej pamięci kolegę, który pracując w korporacji nie brał wolnego, nie jeździł na urlopy, by jak najwięcej zarobić i „odbić” sobie na starość.  Zginął w wypadku i raczej już sobie „nie odbije”… Dlatego: CARPE DIEM! Albo: HAKUNA MATATA, jak wolicie. J
Pamiętajcie też, że niezależnie od szerokości geograficznej zawsze znajdą się dobrzy ludzie, którzy otoczą Was swoją bezinteresowną pomocą. Zawsze znajdzie się też kwestia, w której Wy będziecie mogli pomóc im. J