wtorek, 19 listopada 2013

Podróż szlakiem Mc'Donalda czyli jak frytki nosem idą




Długa podróż z Bangkoku do Laosu wyciska z nas siódme poty, a z Majki resztki cierpliwości.  Początkowo „idzie gładko”, bo tereny są płaskie, ale z czasem wjeżdżamy w rejony wyżynne, a Maja przez kilkanaście dni zdana na te same kilka zabawek, zaczyna się nudzić. Dni, których nie spędzamy w trasie, lecz na poznawaniu nowych miejsc i ludzi, są „zbawienne”, gdyż każdy, na swój sposób ładuje akumulator. Po "chwili" wytchnienia znów trzeba jednak ruszać w drogę. Dla nas, mimo wysiłku fizycznego, to przeżycie niemal duchowe, gdyż podróżowanie jest tu celem samym w sobie i sposobem na wspólne życie.  Maja jest jeszcze za mała na takie doznania, więc dla niej każda wyprawa, to przygoda, owszem, ale „ale dlaczego zabraliśmy tak mało zabawek?!”
Dla „rozładowania” dziecięcej nudy intonujemy piosenkę „Old Macdonald had a farm, iaa iaa o.” Śpiewam ostatkiem sił, pozbywając się resztek powietrza w płucach. Maja oprócz śpiewów urządza w rykszy teatrzyk. Nie trwa to jednak długo, bo już po kilku minutach pyta:

- A czy to ten sam Macdonald od Happy Meal’a?
- To popularne nazwisko, więc pewnie nie.
- A może to ten sam? Hodował te świnie, a potem robił burgery?
- Może robił.
- A kiedy pójdziemy do Macdonalda?

Na te słowa o mało nie wjeżdżam do rowu. „Cholerna piosenka! Wszystkie drogi prowadzą do… Macdonalda!” – klnę w myślach, pomstując na swoją głupotę. Macdonald to obecnie drażliwy temat, gdyż Maja dałaby się pokroić i obedrzeć ze skóry za jedną jedyną porcję „śmieciowego” żarcia. Oczywiści pod szyldem Macdonalda, bo inne burgery czy frytki „NIE SĄ TAKIE DOBRE!” Nawet żaden inny keczup „NIE JEST TAKI DOBRY”, jak tamten. Psychoza? A może odwieczny problem im bardziej zakazane, tym lepsze?

- A pójdziemy dzisiaj? No pójdziemy?
- Pójdziemy!
  
A pójdziemy i niech się dzieciak zapcha, niech jej frytki wyjdą uszami, a kotleciki nosem!

- A kiedy?
- Jak dojedziemy do dużego miasta, wiesz, że w małych nie ma Macdonalda.
- A kiedy będzie duże miasto?
- Za jakieś dwadzieścia kilometrów?
- A to daleko?
- Średnio.

Zaczął się stromy podjazd. Ujeżdżamy z mozołem 4 km. Noga za nogą. Nie mam już siły na gadanie, ani na śpiewanie.


- Daleko jeszcze do Macdonalda?

Może powinniśmy urządzić podróż szlakiem Macdonaldów?!