wtorek, 12 marca 2013

Międzynarodowa karta na lokalne połączenia


Dziennik z półrocznej podróży po Afryce.

Malawi - cz. 9
19-20 stycznia. Nakhata Bay.

Nakhata Bay to dziwaczne miejsce składające się głównie z wielonarodowej mieszanki turystów i podróżników. Z tego powodu jest dosyć drogo i nie zawsze uczciwie. Taka już chyba domena kurortów na całym świecie, że zwykle bywają przereklamowane i nie mają w sobie magii. Mimo szczerych chęci nie udaje nam się odnaleźć polecanych w folderach złotych „karaibskich” plaż. Zamiast tego przypada nam do gustu maleńka knajpka na obrzeżach miasta, gdzie postanawiamy się stołować. Miły właściciel, kucharz i kelner w jednym przygotowuje nam smaczne i syte posiłki, które kosztują nas niecałego dolara amerykańskiego za porcję. Zważywszy na fakt, iż jesteśmy jedynymi białymi gębami stołującymi się w tej jadłodajni, właściciel jest dla wręcz usłużny, co wprawia nas w zakłopotanie.  Dogadza nam urozmaiconą dietą i za każdym razem dopytuje, co też mógłby przygotować na następny posiłek? Gotuje wspaniale i raczy nas kombinacjami dań na bazie ryżu, pieczonych ziemniaków, ryb i wszelkiej maści dodatków od zasmażanych pomidorów po szpinak.
Ze względu na dwudniowy odpoczynek postanawiamy nadrobić zaległości w praniu, konserwacji rowerów i kontakcie z rodziną.
W miasteczku znajduje się tylko jeden automat telefoniczny na kartę. Panie w urzędzie telekomunikacyjnym za wszelką cenę usiłują nas przekonać, iż międzynarodowa karta NIE służy do międzynarodowych rozmów i można ją używać jedynie do połączeń lokalnych. Ignorując grzecznie niedorzeczną informację, dokonujemy zakupu karty za 100 kwaczy i ponownie udajemy się od budki. Telefon okazuje się zepsuty na połączenia międzynarodowe, co tłumaczy zachowanie pań z Telekomu. Lokalne rozmowy można wykonywać bez problemu, o czym świadczą tubylcy, którzy „gadają” bez końca.
Nad centrum kurortu przedkładamy nasze lokum na skałkach, dlatego spędzamy w nim najwięcej czasu. Wypożyczamy z recepcji kilka gazet.  
Kolejnego dnia rano postanawiamy „powalczyć” z automatem telefonicznym. Jest znacznie lepiej. Nawiązujemy połączenie z Polską! Niestety w dość specyficzny sposób, bo rodzina nas nie słyszy, my ją tak, a na dodatek nie zużywają się impulsy z karty.